Drużyna KS Preczów zapewniła sobie utrzymanie w sosnowieckiej A klasie. W sumie to i dobrze, bo klub z takim boiskiem i zapleczem mógłby również spokojnie rywalizować w lidze okręgowej. Nie byłoby tego porządku, gdyby nie człowiek instytucja w klubie, czyli Prezes Jacek Bobrowicz. Osoby Jacka Bobrowicza nie trzeba nikomu przedstawiać, a, że jest osobą kontrowersyjną – ale o wielkim sercu – i mówiącą to co myśli, już się pewno niejeden przekonał. Postanowiliśmy odwiedzić Pana Prezesa w klubie i porozmawiać na pewne tematy. Będzie szczerze i kontrowersyjnie, czyli… po prostu normalnie, jak to u Pana Prezesa bywa na co dzień…

Rafał Sacha: Był Pan zawodnikiem, trenerem, a teraz prezesem. Skąd ten pomysł się wziął, żeby zostać prezesem?

Jacek BobrowiczNie wiem, ale chyba mi to najbardziej przypasowało do gustu. Zawodnik, wiadomo dawno temu, trenerem też próbowałem, ale stwierdziłem, że chyba ta funkcja prezesa najbardziej mi pasuje.

RS: Dlaczego akurat klub z Preczowa?

JB: To był chyba 2004 rok… Ja tu już jestem chyba w Preczowie 18 lat. Mnie tu ludzie znają, zresztą myślą Oni, że ja tutaj mieszkam, bo jestem codziennie w klubie i ludzie sobie wyobrażają, że ja tutaj mam gdzieś dom postawiony, albo coś takiego, ale nie… Ja mieszkam nadal w Sosnowcu, dojeżdżam codziennie i codziennie jestem w klubie. Teraz opiekuje się tym boiskiem, bo już nie ma kto. Dziesięć osób ten klub w 2016 roku zakładało i zostałem ja z radnym.  

RS: Dziesięć osób i tylko Was dwóch zostało?

JB: Tak, dziesięć osób chciało bardzo, a teraz wolą piwko wypić pod sklepem, niż się zaangażować w klub.

RS: Co jest takiego najcięższego w byciu prezesem, pomijając fakt pieniędzy – o które zaraz zapytam, ale w samym byciu prezesem takiego klubu A klasowego?

JB: Załatwianie różnych spraw. Nie mam nawet człowieka, którego bym tam gdzieś wysłał, żeby coś załatwić. Muszę to wszystko robić sam, a poruszam się autobusami i uważam, że jeżeli ktoś chce, to jest w stanie wszystko załatwić. Z dotacji trzeba się rozliczać i jeździć co chwilę. Ja też pracuje i mam duże problemy z poruszaniem się, ale daję sobie radę, nie narzekam. Ludzie samochodami jeżdżą i mają problemy z tym, żeby coś załatwić. Jak ktoś chce, to idzie wszystko załatwić.   

RS: Wkłada Pan dużo serca w ten klub, co można zauważyć wchodząc do pomieszczeń klubowych. 

JB: Tak, ja starałem się zrobić klub na zasadzie takiej, że to ma być dom. Zresztą Pan sam to zauważył, jak wygląda w środku. Robię wszystko, żeby ludzie się czuli tutaj jak w domu.

RS: Jaki jest człowiek można się przekonać o tym, jak traktuje zwierzęta. Ciekawostką u Pana w klubie jest piesek, którego Pan przygarnął i jest maskotką Waszego klubu.

JB: Tak, nazwałem go Kotuś i jest ze mną od ośmiu miesięcy, dlatego dziennie ponad trzydzieści kilometrów do niego jeżdżę. Na dzień dzisiejszy mieszka w klubie, ale na dniach będzie już u mnie w domu, to będę miał troszkę lżej. Codziennie jak wspomniałem wcześniej muszę tutaj dojechać dwoma, trzema autobusami, żeby go wypuścić. Przebywam z nim cztery, pięć godzin, a zdarza się, że dłużej, jak np. ostatnio, gdy źle się czuł i zostałem na noc razem z nim.   

RS: Wracając do tematu pieniędzy. U Pana w klubie, zawodnicy grają za darmo, co jest rzadkością.

JB: Tu ludzie pieniążków nie otrzymują i za mojej kadencji na pewno nie otrzymają, bo ja jestem zwolennikiem, aby w takich klubach nie płacić. Dla mnie za przeproszeniem – bo może kogoś obrażę – tylko frajer płaci w A klasie. Dla zawodników to ma być zabawa, nawet powiem skrzynka piwa po meczu. Tak mają grać, a nie, że ludzie płacą po 400, 500 złotych i więcej stypendium, a potem za rok, dwa padają. To się zupełnie mija z celem naprawdę, bo to dla mnie jest szczyt, ale są ludzie nowobogaccy i coś tam dadzą na rok i robią wielki klub, gdzie ściągają zawodników z 3, 4 ligi, a potem Oni stoją pod klubem i proszą się o pieniądze. To jest typowe frajerstwo.  

RS: Jak to jest, że ludzie kochają piłkę nożną, a nie ma kogoś tutaj z okolicy, żeby Panu przy klubie pomógł, choćby skosić boisko, czy pomóc w sprawach papierkowych ?

JB: No nie wiem właśnie. Tak jakoś się złożyło. Wspomniałem wcześniej, że na początku było kilka osób co chciało pomagać, a teraz nic ich nie interesuje. Mają to w nosie. Ja dzięki radnemu, bo radny rozbierze się, linie pomaluje i nie problemu z tym, żeby to zrobić. Nie wiem jaka to jest przyczyna. Czy nie lubią tej piłki, czy nie chcą. Skarżyć się potrafią pod sklepem, czy oceniać kogoś, ale żeby coś zrobić to nie ma chęci. Nie ma tutaj ludzi. Jest tutaj parę bogatych domów, ale nikt nie chce pomóc, dlatego żyjemy tylko dzięki Wójtowi i z dotacji. Jakoś sobie radzę. Biednie, bo biednie, ale radzimy sobie. 

RS: Czasem chyba Panie Prezesie tak jest, że im biedniej tym lepiej, bo nie ma tych kłótni, o te pieniądze i ludzie się jakoś “cementują ze sobą”.

JB: Tak, zgadza się. Im biedniej, tym jest lepiej. Zresztą widać po boisku. Staramy się wszystko zrobić. Wiadomo, że tutaj mam większość rzeczy zrobione dzięki radnemu , no bo ja nie byłbym w stanie sam składać pisma, nie pisma. Radny chodzi prosi się i nam powolutku robią. Daj Boże, żeby każdy klub, który istnieje od sześciu lat miał to, co my mamy. Zresztą widział Pan szatnie i inne rzeczy w budynku. Powolutku sobie robimy z tego, co nam zostanie. Po prostu inwestujemy w klub, nie w zawodników. 

RS: Jakby Pan podsumował ten sezon w A klasie sosnowieckiej. Czy coś Pana zaskoczyło, rozczarowało? 

JB: Nic mnie nie zaskoczyło. Tak przypuszczałem, że Górnik Piaski i Sarnów, bo to dwie drużyny, co mają najemników – bo to nie są chłopcy, co grają za darmo, tylko za pieniążki. Tu nie jest sztuką zrobić zespół za pieniądze, bo ja zrobię taki zespół “za piętnaście minut”. Kiedyś byłem przekonany, że to jest najmocniejsza A klasa, a teraz chyba nie. Bo widziałem parę katowickich zespołów i jednak powiem szczerze, że też grają dobrze w piłkę. Nie mamy najmocniejszej ligi, chociaż teraz przy spadkach może się zrobić dość mocna.  

RS: Możemy wrócić do tego, co było kilka lat temu. Czyli, że może być teraz tak, że o awans do okręgówki będzie się biło cztery, pięć drużyn. Spada Źródło, Ostoja, jest Sarnów, Łagisza. Nie wiadomo, co z RKS-em Grodziec… Poziom się podniesie. Może być znowu ciekawie!

JB: Tak, dokładnie może tak być. Trzeba być mocnym i mieć zawodników. Teraz tak człowiek się zastanawia, czy warto grać w tej A klasie, bo jak ma się być chłopcem do bicia i przegrywać po osiem, dziesięć zero, to trochę się to mija z celem. Nas nie stać na jakiś super zawodników. Mam tutaj od pewnego czasu dwunastu, czternastu zawodników, co ze mną są od początku. Ale to są moi zawodnicy, to nie tak, że ja rozwalam drużynę, buduję ją na nowo, bo mam trochę pieniążków. Nie, nie, nie… Ja ich szanuję, chociaż mnie czasem “w maliny wypuszczają”. Znam to wszystko. Ważne, że istniejemy. Ja zawsze twierdziłem, że bez względu, gdzie będziemy grać, to ważne jest to, że istniejemy. Kluby padają, co jest smutne, ale my istniejmy i powoli działamy sobie. Dla mnie to jest ważne. Nas nie stać na jakiś awans. Zresztą uważam, że tych sześć drużyn z Gminy Psary nie stać na awans.

RS: Tak na koniec… Jakby Pan zachęcił piłkarzy, by zechcieli przyjść do Pana klubu, do Preczowa?

JB: Nie wiem, bo powiem tak. Jak ja bym ocenił zawodnika A klasowego? Zawodnik A klasowy, który nie otrzymuje pieniążków, całe życie pracuje na popołudnie, w sobotę nie może grać, bo ma problemy z żoną. Jeżeli zawodnikowi da się pięćdziesiąt złotych, to on jednak ten jeden dzień znajdzie. W sobotę też, bo nagle się pogodził z żoną. Da się mu sto złotych, to jednak nie pracuje na popołudniu i ma wszystko poukładane. Nie wierzę w to, żeby cała Polska na popołudnie pracowała… Jak ktoś się chce bawić w sport i piłkę, to będzie, a jak nie chce to się nie będzie bawić. A wiadomo, że w takich ligach jest tak, że on przyjdzie, bo wie, że będzie grał, bo nie ma ludzi. Ja na takich zawodnikach bazuje. Jakby były pieniążki, to trener by powiedział w ten sposób: nie, nie trenujesz, nie grasz i by zupełnie do tego inaczej podchodził. Tu wszystko robią pieniądze. Ja chciałem spróbować czym innym przyciągnąć. Tą szatnią, czymś innym, ale widzę, że to się nie udaje. Dziś zawodnik woli w brudnym kiblu siedzieć – bo bywałem w takowych, ale mieć pięćdziesiąt złotych. On będzie siedział w brudzie, w smrodzie, w gnoju, ale ma pięćdziesiąt złotych! Fakt, że straci czterdzieści pięć na dojazd, ale on ma pięćdziesiąt złotych za mecz. W niektórych szatniach siedzą w smrodzie, brudzie. Ludzie nie dbają o pewne rzeczy. U mnie jest inaczej…

RS: Mówiąc krótko. Jeśli ktoś chce się pobawić w sport, spotkać się w miłej rodzinnej atmosferze, poczuć się w szatni jak w domu, to zapraszamy do Preczowa.

JB: Dokładnie! Zapraszamy do Preczowa i na pewno się nie zdziwi tym, że jest tu czysto, elegancko i co potrzeba, to wszystko zawodnicy mają, bo wszystko, o co mnie nie poproszą w ciągu tygodnia, to mają!

RS: Dziękuję za rozmowę i życzę wielu sił na kolejne dni i mecze!

JB: Ja również dziękuję i zapraszam wszystkich na mecze do Preczowa!

 

 

źródło: własne, Rafał Sacha

foto: Rafał Sacha – lokalnapilka.pl

 

TANIEJ U NASZYCH PARTNERÓW !!!

ODWIEDŹ NASZE PUNKTY I NA HASŁO “LOKALNA PIŁKA” OTRZYMASZ RABAT NA RÓŻNE USŁUGI i ZAKUPY:

  • MOTOGUM (usługi min. wulkanizacyjne, wymiana tarcz, klocków, filtrów) – DG Łosień
  • SABUDA (myjnia samochodowa, klimatyzacja, wymiana szyb i inne) – Sławków

 

RABAT UZGADNIANY NA MIEJSCU lub TELEFONICZNIE Z WŁAŚCICIELEM !!!

 

  Sengam Sport slaskisport.tv